Miziue9473 |
Sennikowy Nowicjusz |
|
|
Dołączył: 27 Gru 2011 |
Posty: 2 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Bergen (Okolice, Askøy), Norwegia (Urodzony : Bydgoszcz, Polska) |
|
|
|
|
|
|
Wiem ze podczas snu, albo we snie bylem jeszcze bardzo mlody, takim malym dzieciakiem, moze z 6 lat moze wiecej. (Jeszcze raz przepraszam za brak polskich liter) Nie wiem ile lat mialem kiedy to snilem ale we snie bylem dzieckiem w wieku okolo 6 lat. Dobrze pamietam ubranie, pamietam kurtke ktora mialem na sobie, taka brazowa i troche zielona z takimi dwona paskami. Mialem na szyji niebieska chuste w misie ktora z reszta mam teraz przy sobie. (Pamiatka) Chyba taka szarawa czapeczke co mi non stop na oczy wpadala i badzo ciemno niebieskie spodenki, takie lekkie do biegania. (Nie jestem pewien dokladnie koloru spodenek bo mam problem z widzeniem wiekszosci kolorow. Podstawowe znam i widze ale wszystko zalezy od naswietlenia i skupienia.) Czapeczka miala niebieski znaczek czy taka metke na przodzie. Pamietam dokladnie zapach i temperature miejsca. Praktycznie kazdy szczegol. To byla Jesien, liscie juz nie mialy kolorow i lezaly szare i takie chrupiace, lamiace sie. Bylo dosc sucho ale pod liscmi mozna bylo znalesc wilgoc. (Skad wiem o tym potem) Szlem sobie, nie wiem gdzie i po co. Szlem tak sobie i nagle cos tak jakby nie wiem taki wewnetrzny glos powiedzial mi "zginiesz" albo "uciekaj" taka jakby moja intuicja. Wszystko bylo szare ale jak ta "intuicja" sie odezwala to wiatr oszalal na 3 sekundki i bylo odrobine ciemniej ale wszystko bylo mozna widziec. Na 10 metrow dookola mnie bylo o wiele jasniej niz poza tymi 10 metrami, a horyzont nie istnial albo go nie pamietam. Wszystko dzialo sie jednoczesnie glos, wiecej ciemnosci, i moj start biegu zpowodowany przez dziwne uczucie. Uczucie w stylu czuje ze ktos jest doslownie za moimi plecami i tego kogos zimna reka zbliza sie blizej i blizej. Biegnac przewrucilem sie dwa razy, najpierw jak podbiegalem pod mala gorke, nie wiem czy to byl kij czy co ale malo to wazne (chyba). Tak zauwazylem wilgoc pod liscmi a z powodu ze nie mialem rekawiczek a nie nawidze brudu to sie emm... no zdenerwowalem. Biegnac widzialem jakies postacie z boku, najpierw na lewo potem prawo ale nie zdarzylem im sie przyjzec ani zatrzymac bo uciekalem. Paru z nich byli ubrani na bialo, a niektorzy na czarno, ci biali swiecili na bialo a czarni na czarno. Drzewa byly mieszane, brzozy i inne drzewa lisciaste, wysokie, pare dzrew iglastych. Tak ogulnie to bieglem chyba tylko z 20 sekund. Potem wpadlem w pajeczyne, krzyczalem i otszepywalem sie ale glosik we mnie mowil mi zebym biegl dalej bo bedzie zle. Zawsze jak mysle wlasnie o tej chwili mysle o zimnej stali i toporku. Ale biegne dalej i widze wiecej pajeczyn, nie wbiegam w nie, trafilem do lasu pelnego dzrew iglastych o wysokich i grubych pniach. Nie wbiegajac w inne pajeczyny i biegnac giagle przed siebie trafilem to takiego kregu (taki 10m dlugi) z drzew z pajeczynami na okolo, bez wyjscia. Mysle to musze sie wrocic a z tamtad z kad przybieglem juz jest pajeczyna, tak jakbym przebiegl przez nia nie uszkadzajac jej i nie widzac jej. Bylem w pulapce. Obrucilem sie znowu o 180 stopni i upadlem z niczego ni z owego i sie odwrucilem (lezac) i tu znowu te uczucie tej osoby za plecami. |
|