Crescendo13 |
Sennikowy Nowicjusz |
|
|
Dołączył: 07 Paź 2014 |
Posty: 1 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam, chciałabym zapytać o moje sny...
Bardzo często śni mi się śmierć, niekiedy zabójstwa albo strzały z pistoletu.
Zacznę od swoich śmierci.
W moich snach już wiele razy ginęłam, z różnych powodów. Pierwszy taki sen pamiętam z okresów przedszkola/początku podstawówki, a od tamtego czasu wiele razy powtarzał się ten motyw. Nie będę opisywać tych snów, bo zbyt wiele to zajmie. W skrócie - kilka razy dostała kulką w głową, skoczyłam z wieżowca, bo wiedziałam, że muszę zginąć i tego typu sytuacje. Nieraz jednak śniłam o tym, że zostawałam postrzelona (np. w strzelaninie obok mojej szkoły), ale nie ginęłam.
Znacznie częściej śnię o śmierciach innych ludzi - zwykle mi znanych. Nie zdołam zliczyć, ile ich było. Zginęli m.in.: moi dziadkowie, brat cioteczny, siostra, kilka cioć i wujków, nawet mój pies (kilka razy).
Ale zdarzają się też sny, w których ja sama zabijam. Zawsze mam nieprzyjemne uczucie, kiedy się budzę, bo są one niezwykle bezwzględne...
Zabijałam w snach już wiele razy, z przeróżnych powodów. Kiedyś byłam po prostu zabójcą i po prostu piętrzyła się za mną wieża trupów przypadkowych osób. Kiedyś zabiłam własnego psa (miał chorobę, o której tylko ja wiedziałam i chciałam mu ulżyć w cierpieniu, więc sięgnęłam po katanę, którą mam w domu i chciałam go dźgnąć szybko w serce, ale nie mogłam trafić, więc zaczęłam go dźgać w klatkę piersiową, wciąż nie w serce, ale to, co mnie przeraża do dziś, to że tym, co mi chodziło po głowie było: "Zaplamię sobie dywan" i "Jak ja to wyjaśnię rodzicom"...).
Dziś miałam kolejny tego typu^ sen. W pierwszej jego części przyjaźniłam się z piątką ludzi: 2 dziewczynami i chłopakiem w moim wieku (mam 17) oraz z małą dziewczynką i kolesiem, który był wysoki i szeroki, ale nie gruby (po prostu wielki). Niezbyt tę część pamiętam, ale wiem, że było miło. I nagle miałam ich zabić. Nie pamiętam, czy to było zlecenie, czy sama taką chęć poczułam, ale było to ustawione tak, że cała piątka poszła do kabin w toalecie, a ja chodziłam od jednej do drugiej i ich zabijałam (nie pamiętam w jaki sposób dokładnie, ale gołymi rękoma). Oszczędziłam tylko olbrzyma (nie wiem za bardzo, czemu, ale wiedziałam, że nic mi z jego strony nie grozi, a chyba potrzebowałam jakiegoś wspólnika i oparcia). Dziwne, że olbrzym, który wcześniej najbardziej przyjaźnił się z dziewczynką, po prostu zaczął za mną ślepo podążać i bez słowa został wręcz moim podopiecznym(? - wspólnikiem, ale 'pode mną'). Później był fragment, kiedy szliśmy korytarzem, a wokół mnóstwo policji i ciał, jakby po masakrze. Absolutnie mnie ta scena nie obchodziła, szłam dalej i rozmawiałam z olbrzymem (dalej był moim przyjacielem i służył radą), że często mam już tego wszystkiego dość i się zastanawiam, czy warto było wejść na tę ścieżkę, z której nie ma powrotu..
Nagle znów byłam w ubikacji, a w kabinach czekali moi przyjaciele. Bez namysłu weszłam po kolei do kabin z pierwszą trójką i ich zamordowałam. Po tym odwróciłam się i po prostu wyszłam z ubikacji. Po pewnym czasie jednak zdałam sobie sprawę, że w sumie zostawiłam dziewczynkę i olbrzyma. Dlatego wróciłam do toalety, gdzie tylko 2 kabiny były zajęte. Weszłam do pierwszej, a tam mała dziewczynka siedziała na kiblu jakby po prostu na coś czekała. Chwyciłam ją za głowę i chciałam rąbnąć kilka razy o ścianę z tyłu. Nie walczyła, ale odruchowo napinała kark, przez co nie uderzałam z dostateczną siłą, dlatego podniosłam ją i rzuciłam na plecy tak, że wygięła się na kibelku. Wtedy już nie mogła się opierać, więc dokończyłam robotę waląc jej tyłem głowy o ścianę. Później wyszłam i chciałam pójść do kabiny olbrzyma, ta jednak stała pusta i otwarta. Nagle do toalety weszła szkolna woźna i olbrzym. Woźna się zdziwiła, że przecież było 6 trupów, a nie 7. Ja tylko kręciłam głową, jakbym nie wiedziała, o co chodzi. Ona za to, że kto w ogóle pisał ten raport, taki niedokładny, a ja z olbrzymem wyszliśmy i znów szliśmy tym samym korytarzem, a wokół pełno trupów. Wtedy dopiero się zastanowiłam, skąd one tam są i pomyślałam, że to moja sprawka...
Więcej nie pamiętam.
Czytałam trochę o śmierciach jako nowym początku, odrodzeniu. W niektórych wersjach sen o czyjejś śmierci znaczy, że ta osoba będzie żyła długo, a postrzały to 'wygrana na loterii' lub 'wielka miłość'.
Jednak najbardziej mnie zastanawiają te bezwzględne, okrutne i wręcz wyprane z emocji i sumienia sny, w których morduję z zimną krwią... Dlatego chciałam zapytać, co mogą one oznaczać? |
|