romek243 |
Sennikowy Nowicjusz |
|
|
Dołączył: 18 Sie 2011 |
Posty: 1 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Poprzedniej nocy miałem bardzo zastanawiający sen. Przez cały dzień o nim myślałem. Starałem się znaleźć odniesienie do mojego życia i wyciągnąć wnioski.
Zbliża się nowy rok szkolny. W tym śnie byłem w mojej nowej szkole (liceum), odwiedzałem ją kilka razy. Pierwszy raz zanosiłem podanie i inne dokumenty. Za drugim razem chodziłem z kolegami i koleżankami ją zwiedzać, czy coś w tym rodzaju. za trzecim razem byłem już na lekcjach. Jednak w tej szkole uczyli nauczyciele z gimnazjum! (w głowie miałem wytłumaczenie, że oni są tu przez miesiąc żebyśmy przyzwyczaili się do nowej szkoły), Chcę zauważyć, że bardzo ich wszystkich lubiłem.
Na przerwie nic nadzwyczajnego: koledzy i jakieś dziwne rzeczy, które robiłem, ale nie przypominam sobie jakie. W końcu weszliśmy na pierwszą lekcję. Nie było na niej nic nadzwyczajnego. Na kolejnej przerwie było coś w rodzaju festynu i po dzwonku stałem przed klasą z półpełną brytfanką ciasta. Niektórzy też takie mieli (w pamięci utkwiło mi, że było ich czterech).
Weszliśmy do klasy, postawiłem brytfankę na stoliku obok tablicy uprzednio pytając się koleżanki, czy mogę to zrobić, a lekcje prowadziła moja wychowawczyni z 3 klasy gimnazjum. Lekcja trwała normalnie, aż w pewnym momencie wychowawczyni zaczęła na mnie krzyczeć. W rzeczywistości to mi się ni.e zdarzało, bo jestem wzorowym uczniem.
Nauczycielka zaczęła komentować (krzycząc) moje zachowa nie, charakter. Mówiła, że jestem za spokojny i udaje kogoś, kim nie jestem. Nadmieniała jeszcze kilka rzeczy, które dla mnie są bardzo ważne, gdyż dotyczyły one mojego sposobu bycia. Sposobu, którym posługiwałem się od urodzenia. Po prostu taki jestem i nigdy to nie komu to nie przeszkadzało, więcej pochwalali to, bo byłem i jestem świetnie wychowanym dzieckiem, które potrafi zachować się w każdej sytuacji. wychowawczyni skrytykowała mój sposób wysławiania się, kiedy z polskiego mam 5 bez problemu a z wystąpieniami publicznymi nie miałem najmniejszego problemu. Ona zaczęła odpytywać mnie z rzeczy z biologii i fizyki z gimnazjum, ale ja nie znałem odpowiedzi. Ona stwierdziła, że cała klasa nie nadaje się do liceum. Wtedy ja zapytałem się, czy mogę coś powiedzieć (czułem jakbym chciał, albo musiał powiedzieć coś na swoją obronę), powiedziałem, że nikt nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego z roku szkolnego i że w roku szkolnym musimy kuć i zapominamy wszystko po 2 tygodniach i ze powinniśmy zapisywać materiał do nauczenia w zeszytach hasłowo i nie uczyć się tego na pamięć tylko poczytać sobie to. Po tej lekcji spotkam wychowawczynię pod szkołą odjeżdżającą samochodem (zawsze tak było, gdyż szliśmy w tych samych kierunkach ze szkoły). Ale tym razem to wyglądało jakoś dziwnie.
Wróciłem do szkoły i wszedłem do klasy, w której była nie moja klasa i zapytałem się, czy mogę zabrać paczkę ciastek, którą tu chyba wcześniej zostawiłem. Przysiadłem jeszcze i słuchałem tej nauczycielki. Tu sen się skończył.
Czy macie jakieś pomysły.
Po przemyśleniach stwierdziłem, że komentarz wychowawczyni jest zaprzeczeniem mojej osobowości i mojego charakteru. Czyli, że wszystkie zachowania, które w sobie wykształciłem i które mają poparcie mojej rodziny i nauczycieli (również wychowawczyni, o której pisałem) i kolegów i koleżanek są złe, nieodpowiednie.
Proszę o pomoc i dziękuję za lekturę, długą lekturę mojego snu. |
|