devour |
Wysłany: Pią 13:53, 29 Paź 2010 Temat postu: Dziwny sen z księżycem i kosmitami? - prośba o interpretację |
|
Cześć, chciałem Was prosić o próbę interpretacji mojego snu. Nie jest to pierwszy raz kiedy w trakcie nocy napotykam na opisane poniżej obrazy. Z racji na fakt powtarzalności zaczynam przypuszczać, że treść snu nie jest przypadkowo.
Na wstępnie chciałbym również zaznaczyć, że sen określiłbym mianem koszmaru, co w moim przypadku jest doznaniem całkowicie obcym. Nigdy nie miałem do czynienia z tego typem snów. Nigdy nie budziłem się w środku nocy, przestraszony i pełen przekonania, że to, co przed chwilą śniłem wydarzyło się naprawdę, bądź niebawem się wydarzy. Niemniej jednak, przejdźmy do samego sennego doświadczenia.
Jest noc. Wraz z moim ojcem siedzimy w starym mieszkaniu mieszczącym się na IV piętrze 10-cio piętrowego bloku. Mamy lato. Fotel taty znajduje się tuż przy wyjściu na mały, kwadratowy balkon o wymiarach metr na metr – typowy konstrukt PRL-owskiej rzeczywistości. Drzwi balkonowe są otwarte. Na ścianie przylegającej do drzwi znajduje się regał z telewizorem. Ojciec ogląda telewizję. Ja wychodzę na balkon. Obserwuje nocne niebo usiane gwiazdami. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to nienaturalna wielkość księżyca. Musi być bardzo blisko, ponieważ zakrywa około 40% powierzchni nieba. Jest bardzo duży, okrągły – w pełni – i dobrze widoczny. Na jego powierzchni widać tajemnicze znaki na pierwszy rzut oka przypominające runy. Ogarnia mnie przerażenie spowodowane; 1) rozmiarami księżyca, 2) tajemniczymi znakami. Strach narasta, kiedy okazuje się, że znaki są bazami obcej cywilizacji. Z chwilą uświadomienia sobie funkcji znaków, pierwszy sen zanikł, a ja przebudziłem się w strachu i dziwnej niepewności.
Drugi raz uchylił nieco więcej rąbka tajemnicy. Znaki zmieniły się w bazy, a z baz zaczęły startować statki. Czułem i widziałem ich obecność na nocnym niebie. Leciały w stronę naszej planety. W stronę miejsca, z którego obserwowałem to kosmiczne „show”. Sen urwał się, a ja przebudziłem się...
Trzeci raz i do tej pory ostatni przyniósł kontynuację lotu statków, które przysłoniły całe niebo. Powstał chaos. Mnóstwo czarnych punktów przemieszczających się nie nieboskłonie. Cały blok i najbliższe otoczenie w nagłym zrywie zaczęło oddalać się od Ziemi. Księżyc zmalał, a ja dostrzegłem naszą planetę. Oddalaliśmy się aż w końcu plener kosmosu ustąpił czemuś, co przypominało piekło bądź Ziemię doświadczającą katastrofy. Brak przyrody, życia, oceanów – tylko pusta, czarna, jałowa i wypalona gleba, erupcje wulkanów, wszechtocząca się z wnętrza ziemi lawa, ogień i czarne, spowite dymem niebo. W tym momencie obudziłem się przerażony jak nigdy dotąd...
Niestety wszelkie internetowe sennik są zbyt schematyczne i nie znajduję w nich odpowiedzi. Jeśli ktoś zna się na interpretacji snów i byłby w stanie przybliżyć mi znaczenie – o ile w ogóle jakieś jest – tego, co śnię, będę zobowiązany. Jestem otwarty na każdą formę i wyjaśnienie.
Z pozdrowieniami
Artur |
|